Post Śro Sty 12, 2011 8:53 am

WŁOS SIĘ ZJEŻYŁ ALE PO FAKCIE

Tę historię znam jedynie z opowiadań babci i mamy. Było to tuż przed II wojną światową pod Warszawą w Garwolinie. Był późny pażdziernik na dworze ciemno i plucha. Moja babcia podmiejską kolejką wracała na niedzielę z Warszawy z tzw pensji (coś na kształt szkoły z internatem dla panienek). Był już późny wieczór. Janina (tak nazywała się moja babcia nigdy do strachliwych nie należała) szła wzdłuż polnej drogi koło miejscowego cmentarza. Przy płocie zauważyła sąsiada, który obok nich mieszkał Pana Henryka. Pozdrowiła go , on odpowiedział jej i zapalił papierosa poczym krzyknął do oddalającej się Janinki, aby nie szła przez mostek nad strumykiem po po deszczach podyło tam i wpadnie do wody. Janika skinęła mu głową, ale strumyk omięła. W domu czekała już na nią mama (moja prababcia) od słowa do słowa zaczęły rozmawiać. Babcia powiedziała swojej mamie że widziała Pana Henryka koło cmentarza i kazał jej ominąć strumień, ale zdziwiała się że jakoś tak lekko był ubrany. Prabacia otworzyła szeroko oczy poczy powiedziała jej, że sądiad klika dni temu szedł przez strumień ale poślignął się i głową uderzył o kamień i zmarł. Po dwóch dniach został pochowany. Janinkę zmroziła ta wiadomość i po całym już fakcie włos się jej zjeżył na głowie. Ilekroć słyszałam tę historię też mi włos jeżył zwłaszcza że babcia miała tego sąsiada na przedwojennych zdjęciach.