12 posty(ów)
• Strona 1 z 1
wiele lat temu przeszedłem operacje(praktycznie zabieg)osunięcia tłuszczaka z mojej głowy(uraz mechaniczny po uderzeniu butelka).przy wyciąganiu drenaży jedna z butelek wypadła z rak pielęgniarki i drenaż wypadając zarysował mi błonę otaczająca mózg.Nie bolało ale po powrocie do domu w bardzo szybkim czasie pod wpływem przeżyć i nerwów błona pękła i wdało sie zapalenie!w nocy serce zaczęło mi bić nieregularnie zacząłem sie źle czuć zona przestraszona pobiegła po sąsiada i zadzwonić na pogotowie.gdy sąsiad przyszedł ja leżałem w łazience ale najciekawsze ze widziałem sam siebie (stojąc oparty przy drzwiach)!sąsiad nachylając sie nade mną(raczej moim ciałem) stwierdził ze nie oddycham i serce mi nie bije!tak było do przyjazdu pogotowia!reanimowano mnie i po zabraniu do karetki to już było coś INNEGO!Wszystko było takie-jasne,cieple,mile i KTOŚ powiedział ze jeszcze nie PRZYSZEDŁ MÓJ CZAS!Ocknąłem sie dopiero w szpitalu ale nie tym co leżałem-TAM gdzie dotarłem było czuć,szczęście,radość jasność (blask)to jest nie do opisania a przynajmniej ja nie umiem!Byli tam wszyscy i wszystkich rozumiałem nie od razu po krótkiej chwili.przez moment czułem sie jak w jakimś innym państwie Rozpierało mnie szczęście!pokazywano mi wszystko oprowadzano,tłumaczono.miałem nawet wpływ na pewne późniejsze sytuacje jednak ich treść została usunięta jednak pozostały obrazy które dopiero po paru latach zaczęły dawać mi dożo do myślenia!Ja bylem tam niedługo ale jak sie okazało TUTAJ to trwało 3 dni zanim wróciłem!pierwsza wizja która mi nie dawała spokoju i powiedziałem ja znajomym oraz zonie,zaraz po wyjściu ze szpitala to była data:doza czerwona kartka z kalendarza z dato 13!myślałem ze tu chodzi o mnie i tak to odbierałem do momenty gdy MÓJ OJCIEC ZMARŁ 13KWIETNA 1998 roku w 2-gi dzień świat wielkanocnych-duża czerwona 13-Święto a śmierć była tylko że nie moja/to miałem zatarte!było jeszcze kilka faktów które były w moich obrazach i pokrywały sie w czasie rzeczywistością.Widziałem tam znajome twarze ale nie moglem z nimi rozmawiać jednak z moja matka która już od wielu lat nie żyje rozmawiałem niestety nie wiem o czym ale była przy mnie natomiast inni dawali znak żebym był cicho przykładając palec do ust.Po czasie zrozumiałem ze Oni jeszcze żyją i nie mogli rozmawiać natomiast matka nie żyła wiec miałem z nią kontakt.Nawet ojcu opowiadałem o tym gdy jeszcze żył jednak był bardzo sceptyczna do tego!Rozmawiałem kiedyś o tym ze znajoma(która przeżyła swoja śmierć kliniczną na stole operacyjnym)gdyż moje wspomnienia z tamtego okresu budziły uśmieszki na twarzy znajomych wolałem to trzymać dla siebie!ona tez sie ze mną nie chciała zgodzić bo ona widziała jasne światło do którego doszła i głos ze jeszcze nie czas!czy ja nie moglem z jakiś powodów dojść gdzieś DALEJ?po tym zacząłem unikać tych rozmów bo stwierdziła ze uważam sie za coś lepszego nawet za BOGA co nie jest prawda bo to jest tylko moje przeżycie a słowo BÓG padało TAM wielokrotnie ale nie odnośnie mojej osoby!Tamte wizje jednak często wracają gdy jakaś cześć mojego życia przywróci je do życia:są to wydarzenia,otaczająca mnie sytuacja,słowa!szukałem nawet kogoś kto by mnie wprowadzi w stan hipnozy i wypytał o moje doznania w tamtym czasie jednak bez skutku!Nigdy przedtem nie czytałem ani Biblii ani życia po życiu po tych wydarzeniach jednak przeczytałem i daje to dużo do myślenia!Nie jestem ani nawiedzony ani żadnym fanatykiem religijnym!Rzecz cala działa sie w Niemczech gdyż tutaj mieszkam od 16lat a zajście miało miejsce 13lat temu.do taj pory trzymam to w sobie i nie lubię sie z tym dzielić ale może to zachęci innych którzy będą chcieli sie podzielić swoimi doznaniami.Pozdrowienia!
Wszystko sie kiedyś kończy!
odpowiedz dla magik.nde
my chyba sie nie zrozumieliśmy a raczej TY nie zrozumiałeś!ja tylko opisałem swoje przeżycie i wcale nie proszę o żadna pomoc (c)hipnotyzera tylko miałem taki zamiar!tym sie nie żyje to było i koniec a opisałem tylko jak trudno jest porozmawiać na takie tematy nawet z ludźmi którzy coś podobnego mieli!moich marzeń nie musi NIC PRZERASTAĆ BO tam PÓJDZIE KAŻDY CZY CHCE CZY NIE i co będzie zobaczymy!
P.S.
bez złośliwości.Tobie proponuje:naucz sie nie LD OOBE A NDE a raczej poprawnej POLSZCZYZNY to jeszcze ten świat!TO TEZ wszystko zależy od naszego umysłu
P.S.
bez złośliwości.Tobie proponuje:naucz sie nie LD OOBE A NDE a raczej poprawnej POLSZCZYZNY to jeszcze ten świat!TO TEZ wszystko zależy od naszego umysłu
Wszystko sie kiedyś kończy!
NDE
majmir, bardzo Ci dziekuje za podzielenie sie twoim przezyciem. Ostatnio bardzo mnie interesuje temat NDE, mimo, ze sama nie mialam tego doswiadczenia. Dawno temu przeczytalam "Zycie po zyciu", co pozwolilo mi ponownie wejsc na sciezke rozwoju duchowego. Obecnie czytam "Big Book of NDE", pani P.M.H. Atwater. To jest kompendium wiedzy, jaka zgromadzono przez okolo 30 lat od wydania ksiazki "Zycie po zyciu" R.Moody. Jesli czytasz po angielsku, to bardzo polecam te ksiazke. Mysle, ze znajdziesz tam wiele odpowiedzi na wiele twoich pytan na temat NDE. Nie wiem, czy juz przetlumaczono te ksiazke na jezyk polski albo niemiecki. Moge Ci tez polecic website, gdzie znajdziesz opisy bardzo wielu doswiadczen z pogranicza smierci: http://www.near-death.com/. Z tego co czytalam na temat NDE, jest to badzo typowe, ze tych przezyc sie nie zapomina, ze zmieniaja one zycie ludzi czesto bardzo gruntownie. Ludzie po NDE borykaja sie ze swoimi przezyciami przez cale lata zanim dojda z nimi do ladu. Czesto powieksza sie im IQ, zaczynaja interesowac sie naukami scislymi, i okazuje sie, ze maja do tego znacznie wiecej zdolnosci niz przed NDE. Po NDE ludzie czesto dostaja ogromnego glodu wiedzy, rozwiajaja rozne zdolnosci parapsychologiczne etc. oraz wzrasta ich uduchowienie, ale nie religijnosc. Religie postrzegane sa przez nich czesto jako sztuczne i wymyslone. Bardzo jestem ciekawa twoich doswiadczen. Jesli chcesz o tym porozmawiac, wysli mi prywatna wiadomosc. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Witam kilkanaście dni temu miałem operację w szpitalu podczas której przeżyłem chwilową śmierć kliniczna. Wydarzenia które miały miejsce w tym czasie do dziś nie dają mi spokoju jak pomyśle o tym wszystkim to od razu na moim ciele powstaje gęsia skóra i włosy stają najeżone to samo uczucie mam jak czytam książkę "Życie po życiu" Raymond Moody. Napiszę co dokładnie wydarzyło się w tym czasie. Moje ja wyszło z ciała fizycznego przez pierwsza chwile nie wiedziałem co się dzieje byłem zdezorientowany widziałem sale i lekarza, usłyszałem głos który powiedział "nie bój się oni sobie poradzą" i zaczął mnie prowadzić w górę. Po chwili już byłem nad szpitalem, gdy spojrzałem w dół zobaczyłem dach szpitala kominy wentylacyjne i piorunochron. Uniosłem się nad miastem i zobaczyłem pięknie oświetlone ulice wtedy głos powiedział "zobacz jakie to piękne miejsce a ty chcesz je opuścić" Zauważyłem iż tej istocie strasznie się spieszy jak by wiedziała że ma mało czasu a chciała mi coś ważnego przekazać nazwał bym to lekcja która miała mi pomóc w dalszym życiu. Już po chwili byłem w domu i zobaczyłem ojca, głos który mnie prowadził powiedział "zobacz chcesz go zostawić żeby się martwił jak ciebie już nie będzie, kto się nim zaopiekować" kiedy skończył mówić wiedziałem że nie mogę odejść jeszcze z tego świata muszę zostać z rodzina tak długo jak będę mógł, ależ mnie wtedy przeszyły różne uczucia nie da się tego opisać. Bardzo szybko zacząłem wracać z powrotem do szpitala, dokładnie tego powrotu nie pamiętam tuż przed samym wejściem w ciało fizyczne głos powiedział "nie pój się to wszystko potrwa tylko 2 tygodnie" i faktycznie po dwóch tygodniach już normalnie mogłem zebrać myśli po odstawieniu leków przeciwbólowych i antybiotyków. Jeszcze parę drobiazgów musi się zagoić we własnym zakresie w domu ale to już kosmetyka w porównaniu to tego co było. Podobno miałem dużo szczęścia że przeżyłem lekarz który mnie operował powiedział "że to jest cud że przeżyłem" operacja była nie typowa bo przebitą miałem tętnice i aortę. Nie wiem czy w tym czasie jak mnie przywieziono czy nieco wcześniej druga winda się popsuła musieli mnie wnosić na noszach po schodach tak samo sprzęt w trakcje operacji wnoszony był schodami. Szpital nie miał dla mnie wystarczającej ilości krwi trzeba było zwozić z trzech sąsiednich miast i to wszystko też było wnoszone po schodach. Cieszę się że byłem w tym szpitalu i trafiłem na te wszystkie osoby które mi pomogły podczas operacji jak i później kiedy leżałem na intensywnej terapii i na koniec na oddziale chirurgicznym. Dziękuje Im wszystkim z całego serca. Całe te wydarzenie jest nie do opisania druk nie odda tych emocji nawet nie wiem jak je nazwać te stany w których byłem są nie wyobrażalne nie spotykane w naszej cywilizacji. Leżąc na intensywnej terapii czułem że w moim organizmie jest obca krew ależ nie przyjemne uczucie kiedy organizm próbuje ją zwalczyć i zastąpić swoją. Non stop zmieniali mi kroplówki "giganty" aż się dziwiłem że te drobne pielęgniarki dawały radę wieszać te worki, chciałem powiedzieć żeby już nie wieszały kroplówki dały mi odpocząć bo już nie miałem siły a tu następna i następna nie było tego końca. Gdy przyszła rodzina to dopiero się zaczęło, chciałem pozrywać wszystkie przewody i z nimi uciec tak żartobliwie powiem że miały ze mną wesoło panie pielęgniarki, poradziły sobie dzielnie wystarczyło związać ręce i klatkę piersiową później już leżałem jak baranek. Po paru dniach jeszcze w szpitalu zaczęły boleć mnie zęby tak co jakiś czas przez chwilę, wtedy się dowiedziałem że byłem intubowany i próbowałem przegryźć rurkę. Wcale mnie to nie dziwiło i sobie wtedy przypomniałem że czułem się z tą rurką jak by mi kawałek gałęzi stanęło w gardle. Sorry że odbiegłem od tematu ale chciałem się tym podzielić. Jeszcze w miarę świeżo po tym wszystkim zastanawia się jak to będzie co mnie czeka czy się sprawdzę w tym życiu jakie decyzje podejmę w przyszłości oby słuszne takie które mi pomogą w dalszej drodze jak już mnie nie będzie na tym świecie.
Ostatnio edytowany przez daniel8002, Nie Paź 26, 2008 7:31 pm, edytowano w sumie 1 raz
Wróciłem z "dalekiej podróży" mam nadzieje że dzięki temu stanę się lepszym człowiekiem.
Rodzina w szpitalu powiedziała że zmieniłem się i to bardzo, jednej osobie z rodziny opowiedziałem o tym wydarzeniu. Faktycznie tok myślenia zmienił się inaczej odbieram osoby o wielu rzeczach zmieniłem zdanie jeszcze łapie się na starych przyzwyczajeniach np:chcę powiedzieć nie raz co innego ale z przyzwyczajenia używam nie tych słów i muszę poprawiać wypowiedzi. Sam siebie muszę uczyć od nowa. Dziwne to wszystko.
Wróciłem z "dalekiej podróży" mam nadzieje że dzięki temu stanę się lepszym człowiekiem.
12 posty(ów)
• Strona 1 z 1
Kto jest na forum
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników